Suplement LXXVI

PRZEGLĄD GEOGRAFICZNY 1954 (26) s. 154-166

Recenzje

Poszukiwanie podstaw rybackiego zagospodarowania jezior. Praca zbiorowa Instytutu Rybactwa Śródlądowego. Roczniki Nauk Rolniczych, tom 67— D 1953. Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1953, s. 373.

Oparcie większości działów gospodarki leśnej i rolniczej na podstawach naukowych spowodowało powstanie w ramach prac poświęconych tym zagadnieniom ekonomicznym szeregu opracowań fizjograficznych licznych składników środowiska geograficznego Polski.

Do takich opracowań należy omawiana praca, tym cenniejsza, że poddano w niej drobiazgowemu badaniu zespołowemu obiekt geograficzny, zwykle rozpatrywany w poszczególnych jego cechach. Najczęściej opracowania takie, jak rolnicze, leśne, glebowe, które mogłyby rozszerzyć znacznie zakres i jakość naszej znajomości kraju, pozostają nieznane szerszemu gronu czytelników, a nieraz i nam, geografom.

W omawianej monografii, która dotyczy jednego z jezior mazurskich — jeż. Tajty, co zostało ukryte pod długim, rzeczowym, oficjalnym tytułem wydawnictwa, element czysto geograficzny reprezentuje tylko jedno opracowanie. Ale omawiany przez wszystkie prace element zróżnicowania przestrzennego zbiorowisk roślinnych i zwierzęcych należy zaliczyć do rzędu opracowań z zakresu biogeografii i jako taki kryje on w sobie wiele cennych dla geografa spostrzeżeń.

Podobnie ma się rzecz i z tymi częściami monografii, które dotyczą zagadnień chemizmu, termiki wody jeziora i jej ruchów. Ta część limnologii fizycznej wchodzi w całości w zakres zainteresowań geografa. Przecież zmieniwszy skalę zagadnienia i przeniósłszy je z misy jeziornej na basen morza znajdziemy tam — a konkretnie w kursie oceanografii — te same problemy do sedymentacji włącznie. Dlatego omawiając tę pracę ogólnie jako geograf, zatrzymam się na tych działach i faktach, które mogą uzupełnić naszą wiedzę o zbiorniku jeziornym w ogóle i o danym konkretnym jeziorze.

Pracę otwiera (s. 9 — 22) opracowanie batymetrii i morfologii jeziora Tajty wykonane przez J. Kondrackiego. Ustala on, że jezioro jest poligenetyczne i dwudzielne, a konfiguracja dna ujawnia genezę jeziora jako rynnowego. Przewężenie na progu o głębokości 4,6 m — dawna brama lodowcowa — dzieli je na Tajty Wrońskie o większej powierzchni 148,540 ha, dłuższe — 2970 m, szersze — 1300 m i głębsze — 34 m, średnio 8,80 m, położone na południo-zachód od jeziora Tajty Długie, mniejszego, o powierzchni 93,232 ha, krótszego — 2100 m, znacznie węższego — 800 m i znacznie płytszego — 17 m, średnio 5,72 m. W każdym z tych odcinków wyróżniono po trzy glęboczki w dnach plosów. W jeziorze Tajty Wrońskie głęboczki wyznaczają zatopioną w dnie starszą rynnę.

Stosunki batymetryczne tak zaznaczone mają decydujące znaczenie dla układu całości stosunków termicznych i chemicznych w wodach jeziora. Tak w Tajtach Wrońskich warstwa wody ogrzanej do 15 stopni sięga do głębokości 11 m latem — a w Tajtach Długich o metr płyciej, bo do 10 m.

Pełna dynamicznego podejścia praca Olszewskiego (s. 23 — 65) podaje ciekawe zróżnicowanie z przebiegu dynamiki termicznej wody: nagrzanie wody u dna i pod lodem w okresie zimy, zaburzenia letnie w termice, wywołane przez wiatry, a przede wszystkim związany z tymi zmianami roczny przebieg ubytków tlenowych i pojawianie się siarkowodoru.

Są to zjawiska o znacznej skali wahań. Tak rozstrzygający czynnik ekologiczny,  jak brak tlenu objął w r. 1950 w sierpniu 24% wody i 34% dna, a w r. 1951 we wrześniu 41% wody i 50% dna.

Tajty Długie są typowym zbiornikiem eutroficznym, a Tajty Wrońskie leżą na pograniczu mezotrofii. W sensie rybackim pierwsze są leszczowo-uklejowe, a drugie leszczowo-stynkowe.

Ciekawy dla geografa jest przebieg zjawisk sejszowych. Przy wiatrach południowo-wschodnich ciepła woda o temperaturze 19,6°C zostaje spędzona do zatoki i obniża się do 6 metrów. Wówczas przy dnie, gdzie muł zachowuje temperaturę 14,4°, zjawia się warstwa wody ciepła, silnie natleniona. Tak więc wiatry odświeżają stale wody naddenne. Bez wiatru, w dnie ciszy, oksyklina zalega tylko na 6 metrów pod powierzchnią wody.

Uwagi te wskazują, jak ważna jest dla geografa-limnologa znajomość procesów chemicznych, zachodzących w wodach jeziora i mechaniki ruchów .jego wód, aby zaskoczony przy sondowaniu stratyfikacją termiczną wód, odbiegającą od normy, szukał właściwych źródeł i przyczyn tego zjawiska lokalnego.

Dla geografa ważną jest rzeczą stwierdzenie daleko idącej zależności środowiska ekologicznego jeziora od stosunku misy (a więc i otaczającej ją rzeźby powierzchni) od róży wiatrów. Pewien układ tych stosunków powodować może spłycenie skoku cieplnego o 1 metr a nawet o 4 m.

Te znaczne zmiany natlenienia prowokują do wędrówek (1950 — 51) znaczną część biocenozy (K. Tarwid, s. 163), co pięknie widać na wykresach liczebności pijawek (K. Tarwid, s. 97).

Zmiany chemiczne i termiczne były wyraźne tam, gdzie warstwa wody była gruba, to znaczy na głęboczkach i plosach. Odwrotnie, tylko płytkimi obszarami o pow. 59,1 ha zajęła się Lidia Kocół w opracowaniu rozmieszczenia roślinności w litoralu. Wyróżniła 7 zbiorowisk: turzyc, sitowia i trzcin, rdestnic, ramienicy, moczarki, wywłócznika i grążela oraz drobne skupienia mchu wodnego. Umieściła te zbiorowiska obok występowania 38 gatunków na mapkach z uderzającą dokładnością, obejmując 30,9 ha pokrytych roślinnością wynurzoną oraz 28,2 ha pokrytych roślinnością zanurzoną, dodając sygnatury na ilościowe skupienia trzcin.

Zmiany w sezonie wegetacyjnym zilustrowała przekrojami, a zmiany na przestrzeni lat map- Rami i przekrojami, gdzie wykazuje proces załadowywania jeziora, co czyni przede wszystkim trzcina, dominująca wśród roślin wynurzonych na 128% powierzchni, podczas gdy gospodarczo ważne łąki podwodne zajmują do głębokości 4 m powierzchnię prawie tej samej wielkości bo 11,7% dna.

Trzeba wyrazić żal, że tak wnikliwa obserwatorka miała wzrok skierowany ku jezioru, a przeto nie związała swych podziałów z elementami morfologii brzeżnej i nadbrzeżnej. A przecież w ujęciu Kondrackiego znajdujemy trafną zwięzłą uwagę: „pasy torfowisk występują również pomiędzy pasami morenowymi na wybrzeżach południowych”.

Całość zbiornika wodnego od litoralu do profundalu objął badaniem fauny pokarmowej ryb K. Tarwid wraz z zespołem. Powstało bogato dokumentowane opracowanie (s. 83-153), tym cenniejsze, że zamknięte pięknym zarysem biocentrycznym o charakterze syntezy z danych zebranych przez poprzedzające je opracowania (s. 155 — 170). Wychodząc ze stwierdzenia, że tylko nikła część mas pokarmowych jeziora jest zużywana przez biocenozę w celach pokarmowych, a ogromna ich większość służy jako czynnik przebudowy środowiska, stawia zagadnienie konieczności zabiegów mających na celu zwiększenie stopnia wykorzystania pokarmu przez dany zespół rybi. Tę część pracy, która nosi tytuł oceny rybackiej stosunków biocenotycznych, czyta się z całym zainteresowaniem dzięki bogactwu myśli i trafności podejścia. Przy rozpatrzeniu zagadnień czysto rybackich, jak: Pasożyty ryb J. Kozickiej, dowiadujemy się o rozszerzającej się klęsce prawdziwej epizoocji wywołanej przez Ergasilus sieboldi, co w r. 1929 spowodowało śnięcie masowe lina w Niemczech, a od tego czasu zasięg ergasilozy rozszerzył się i powoduje dziś śnięcie cennych ryb, jak sieja i sielawa na Mazurach. Podobnie Henneguya oviperda — zdaniem autorów — niszcząca rozpłód szczupaka przez niszczenie jajników, a znaleziona w jeziorze Tajty, nakazuje ostrożność przy zarybianiu ikrą z tego jeziora. Wobec stwierdzonych trudności walki z Ergasilus dziwnie brzmi wspólny bojowy okrzyk Pliszki i Dziekońskiej: „skończyć nareszcie z ergasiloza” (s. 203) przez wprowadzenie do jeziora takich gatunków, które są wyjadaczami istniejących organizmów, a więc lina (tu ergasiloza!)  węgorza, leszcza i innych. Ci sami autorzy zwracają uwagę na brak dostatecznej ilości odizolowanych od wiatru i falowania, nagrzanych rozległych, płytkich zatok (s. 217) i stąd powstaje konieczność tworzenia stawków zarybieniowych. I rzeczywiście, w jeziorze nie tylko brak ten się zaznacza, ale jak podaje K. Tarwid (s. 165), rozległe płycizny na pograniczu między sublitoralem a profundalem leżą w granicach wahań termokliny i ulegają „lizaniu” przez beztlenowy pas wody pod termokliną. Przegląd prac T. Backiela o skupieniach i zespołach narybkowych w litoralu (s. 265 — 275) nasuwa myśl, iż badania drobnych form mogą dać również dobre wyniki jak wielkich. Autor wyróżnia takie mikroformy środowiskowe: zatoczki osłonięte pasem trzcin od pełnej wody, zatoczki nie osłonięte, odcinki porośnięte całkowicie trzciną. Słusznie atakuje użycie terminu „asocjacja” przez ekologów anglosaskich dla współwystępowania gatunków i żąda  ujawnienia jakichś naturalnych związków między nimi, aby móc użyć tego terminu.

Dla morfologa ciekawa będzie uwaga J. Zawiszy (Wzrost ryb w jez, Tajty, s. 223), że wśród  czynników stałych produkcji ryb uwzględnia kształt misy jeziora.

Będąc zwolennikiem posuwania naprzód podziału regionalnego i badania form, zespołów i regionów małych jako drogi do rozwoju badań o typie zespołowym, uważałbym za słuszne stwierdzenie przez T. Backiela mozaikowatości w zróżnicowaniu litoralu, co odzwierciedla powtarzalność skupień roślinnych w pracy K. Kocół. Tymczasem K. Tarwid (s. 165) atakuje mozaikowość, nazywając ją faktem banalnym, ale pisze: „Stwarza to dużą obfitość nisz ekologicznych, a w następstwie duże możliwości zróżnicowania biocenozy”. A więc mozaikowość jest powszechnie występująca i bynajmniej przez autora tego nie lekceważona.

Pracę zespołową kończy logicznie, zgodnie z założeniem metodycznym, projekt urządzeń gospodarki rybackiej na jeziorze Tajty (s. 287 — 364) oraz uwagi końcowe (s. 365 — 374). Oba działy wyszły spod pióra organizatora całości pracy Stanisława Sakowicza.

Pomimo skromnych słów Sakowicza o częściowym tylko wykonaniu nakreślonych zadań może on jako organizator być dumny z wykonanej pracy. W oddzielnym artykule metodycznym (zob. s. 64) używam tej właśnie pracy jako ilustracji, chwilowo wzorowej, do poparcia mych wywodów teoretycznych. Jeśli St. Sakowicz mówi, że przedstawiona praca nie ma stanowić wzoru operatu urządzeniowego, to — zdaniem moim — może ona służyć za wzór nowego pełnego dynamiki, zespołowego, postępowego podejścia do badań tego typu.

Mówi o tym stopień wyzyskania rezultatów prac współpracowników, nadanie każdemu z ich osiągnięć wartości gospodarczej lub poznawczej, przez co nie ma w monografii opracowań zbędnych lub beztreściwych.

Ilustracją pracy są: fotografie, wykresy, mapy i tablice. Fotografie są bardzo dobre, trafnie dobrane. Szkoda, że gruby raster odjął im sporo uroku: np. str. 330 piękne zdjęcia kożuchów pływających obok ciekawego projektu pasowego koszenia oczeretów.

Wykresy cierpią na zbyt drobne sygnatury w wyniku zmniejszania rysunków oryginalnych i na niefortunne zestawianie (np. na s. 126 w artykule K. Tarwida wykresy nr 16 i 17, przeznaczone do porównywania), a podane w różnej podziałce obok siebie.

Bogaty zespół map również nasuwa uwagi krytyczne: w mapie osadów dennych użyto sygnatur zaciemniających i tak już złożony obraz. Piękne mapy szczegółowe roślinności cierpią na słabo czytelne objaśnienia. Mapy termiki (s. 290 i sąsiednie) są bez tytułu, którego trzeba szukać w sąsiednim tekście i są w ogóle zbyt duże w stosunku do treści.

Tablice są bogate, ciekawe, przejrzyste, odbija się w nich troska o dokumentację: każde twierdzenie w pracy jest oparte i dostępne kontroli w stosunku do liczb wyjściowych zawartych w tablicach.

Praca posuwa naprzód: a) naszą wiedzę o zasobach gospodarczych, b) metodę badań w formie postępowych metod: zespołowej, porównawczej i bilansowej, c) formę  zewnętrzną prac: obfitość tablic, zdjęć, wykresów, a zwłaszcza map.

Józef Czekalski

Sidebar