Suplement CCXVIII

Lorec Zygmunt. Ryba strzelec. Z 1 ilustr., „Wiedza i Życie”, Warszawa 1926, zeszyt 8, s. 44-50.

Zygmunt Lorec

Ryba – Strzelec

Okazuje się, że strzelanie z dokładnym celowaniem, nie jest umiejętnością, stosowaną tylko przez człowieka. Mało kto, poza ludźmi nauki, wie o tym, że są ryby, których łukiem lub strzelbę są usta, a strzałą lub ładunkiem kilka kropel wody.

Rybę, posługującą się „strzelaniem” w celu zdobycia pokarmu, zwą strzelczykiem lub łucznikiem (Toxotes jaculator Cur. et Val.). Jest ona jednym z 5 gatunków rodzaju Toxotes, tworzącego rodzinę strzelczykowatych Toxotidae, zamieszkujących słodkie i półmorskie wody Indii Wschodnich, Północnej Australii, Polinezji i Nowej Zelandii.

Gatunek, o którym mowa, znany jest z ujścia rzek, wpadających w pobliżu Singapuru, z pobrzeża Jawy i ze Syjamu (rzeka Mac Nam).

W dolnym biegu rzek ich dopływów i kanałów widuje się głównie strzelczyka w czasie przypływu morza. Ryba ta przebywa pojedynczo lub gromadnie w zacisznych, spokojnych wodach, zatokach lub łachach, przy brzegach w pobliżu ujścia rzek, pływając zazwyczaj tuż pod powierzchnią wody, gdzie oddaje się swemu ciekawemu polowaniu na owady. Nawet nazwa naukowa strzelczyka Toxotes jaculator pochodzi od sposobu zdobywania pożywienia. Toxotes — strzelec, jaculator (jaculatrix, jaculus) — rzut śliny, plunięcie.

Malajowie zwą go ikan sumpit.

Strzelczyk jest rybą niewielką, dorastającą zaledwie 15 — 20 cm., z ciałem krótkim, z boków ścieśnionym, pokrytym dość dużą łuską. Grzbiet posiada szeroki, głowę zaostrzoną, pysk krótki ku przodowi nieco zniżony i jakby w dziób wyciągnięty, usta szerokie z wystającą naprzód dolną szczęką. Oczy bardzo duże, z silnie wypukłą na podobieństwo klosza rogówką, odznaczają się niezwykłą ruchliwością. Strzelczyk może niemi poruszać ku górze, w bok i w tył, jedynie tylko nie może ich zwracać ku dołowi, co zresztą nie jest mu potrzebne jeśli weźmiemy pod uwagę to, że owady, którymi się karmi, przebywają nad wodą. Wzrok posiada bardzo bystry i widzi już z daleka drobniutkie nawet muszki. Płetwy piersiowe i brzuszne, jak to widać na załączonym rysunku, są małe. Natomiast płetwa podogonowa, posiadająca 3 promienie cierniste i 15 — 17 miękkich, jest długa i szeroka; płetwa grzbietowa o 5 promieniach ciernistych i 11 — 13 miękkich silnie ku tyłowi wysunięta, nieco krótsza od podogonowej. Części miękkie płetwy podogonowej i grzbietowej pokryte są łuskami. Płetwa ogonowa krótka.

Ubarwienie strzelczyka jest z góry ciemno-zielonawe. Boki, zielonawo-brunatno-srebrzyste lub srebrzysto-perłowe z 5 poprzecznymi pręgami, biegnącymi od grzbietu do połowy ciała, barwy czarno-aksamitnej. Przerwy między pręgami, gdy ryba dobrze się czuje, są barwy złocisto-cytrynowo-żółtej. Strona brzuszna posiada barwę srebrzystą. Tej samej cytrynowe żółtej barwy są ogon i wszystkie płetwy, przy czym płetwa podogonowa posiada aksamitno-czarną obwódkę, a na płetwie grzbietowej znajduje się tej samej czarnej barwy hakowato wygięta plama (pręga). Barwa tęczówki oka żółta.

Poznać Strzelczyka łatwo, gdy płynie w wodzie, po pręgowatym ubarwieniu i błyszczącym jasno-żółtym pierścieniu tęczówki jego wielkich, wypukłych i ruchliwych oczu. Nigdy nie płyną strzelczyki w zbitej gromadzie, jak to czynią najczęściej inne ryby, a w pewnej odległości jedna od drugiej. Zachowują one, na podobieństwo doświadczonych myśliwych dostateczny dystans między sobą, starannie badając teren łowów z całą ostrożnością i uwagą.

Gdy tylko strzelczyk spostrzeże zdobycz (owada) na nadwodnych liściach lub łodydze rośliny wodnej lub rośliny nadbrzeżnej, w pobliżu powierzchni wody, to podpłynąwszy, mniej więcej na odległość około 1 ½ metra od owada, zatrzymuje się raptownie. Przez chwilę starannie celuje i wypuszcza swój pocisk wodny (cieniutki strumyk wody) z taką dokładnością, że prawie nigdy nie chybia. Oszołomiony strumieniem wody owad, spada na wodę, a Strzelczyk rzuca się nań i pożera przedtem zanim owad zdąży rozwinąć swe zmoczone skrzydła. Za pierwszym tak upolowanym owadem idzie drugi, trzeci itd. Później, gdy głód swój Strzelczyk nasyci, nie zaprzestaje swego „strzelania”, nie zjadając już jednakże upolowanych owadów, a tylko zadowalając  się zrzucaniem ich do wody. Najbardziej interesującym widowiskiem bywa gorączkowe zachowanie się Strzelczyka, gdy unosi się nad nim rój owadów.

Strumień wody, którym się strzelczyki posługują niby pewnym strzałem w swym polowaniu, wyrzucany bywa na odległość 1 ½ metra a nawet i więcej.

Przy owym „strzelaniu” ryba bynajmniej nie wystawia pyska ponad wodę, jak długi czas mylnie mniemano, a znajduje się on w poziomie powierzchni wody.

Z oczami utkwionymi w owadzie stoi nieruchomo, i przycisnąwszy górną szczękę do dolnej, wyrzuca przy zamkniętych ustach, przez wystający za górną szczękę otwór dolnej szczęki, kroplę wody z dużą siłą, w prostej linii w kierunku swego żywego celu. Strzelczyk wyrzuca tu z ust odrobinę wody w podobny sposób, jak to czynią u nas górale, plując podczas palenia fajki.

Przy celowaniu źrenice ryby zbliżają się ku sobie, a sama ryba, zależnie od potrzeby, przypływa bliżej lub oddala się od owada, służącego za cel. Jeżeli zaś przedmiot celu jest z jakiego bądź powodu tak niewygodnie umieszczony, że strzelczyki nie mogą do niego dokładnie wymierzyć, to wycelowawszy, zupełnie jednak nie „strzelają”. Zaznaczyć należy, że przy tym celowaniu ryby mogą się nawet cofać (płynąć wstecz tyłem). Wyrzucenie, a raczej wyplucie wodnego „pocisku” odbywa się prawdopodobnie przy współudziale gwałtownego skurczu pewnych mięśni gardzieli. Według obserwacji M. Zołotnickiego strzelczyki mogą regulować siłę wyrzucanego strumienia wody. Małe (młode), mniej doświadczone rybki, „strzelają” często tak silnie, że owad zamiast spaść na wodę, bywa znoszony na 7 i więcej stóp w bok, gdy tymczasem duże (dorosłe) odwrotnie, „strzelają” tak zgrabnie, że owad zawsze wpada do wody. Zdarzają się wypadki, że do jednego owada celują i „strzelają” naraz 2 lub 3 ryby, zrzucając go do wody wspólnymi siłami, w tym wypadku zdobycz dostaje się temu, który szybciej podpłynie do owada.

Od dawna już zarówno Malajowie, jak przebywający w ojczyźnie strzelczyków zapaleni miłośnicy hodowli zwierząt, Chińczycy i Japończycy, a niekiedy Europejczycy trzymają ryby te w sztucznych zbiornikach, tzw. piscinach lub akwariach mniej lub więcej prymitywnie urządzonych.

 Malajowie ustawiają pośrodku takiego zbiornika drążek, wystający około metra nad wodę. Do tego drążka przymocowane są drewniane ciernie, na których łatwo można umieszczać owady, służące za pokarm dla umieszczonych w zbiorniku ryb. Jak tylko umocują owady, natychmiast zjawiają się ryby, które z początku pływają jakiś czas wokół drążka, potem podnoszą się na powierzchnię wody i spokojnie stoją na jednym i tym samem miejscu, z oczami utkwionymi przez pewien czas w owada, by za chwilę wyrzucić w niego z błyskawiczną szybkością swój wodny „pocisk”, którym strącają owada do wody i połykają go, o ile strzał był szczęśliwy. Jeżeli natomiast chybią celu, to opływają drążek wokół kilkakrotnie, znów się zatrzymując i powtarzają cały zabieg od początku.

Niekiedy znów umieszczają na nitkach mrówki i muchy, które zrzucane są do wody z taką szybkością i zręcznością, że chybiony „strzał” należy do rzadkości.

Ryby te były dwukrotnie sprowadzane żywe do Europy. Po raz pierwszy do Niemiec w roku 1899 przez Nietsche’go w ilości 2 egzemplarzy. Po raz drugi w roku 1901 w 13 egzemplarzach przez kapitana marynarki handlowej, Szydłowskiego dla znanego rosyjskiego miłośnika akwariów prof. M. Zołotnickiego w Moskwie. Zołotnickij przetrzymał je w akwariach przez ½ roku. Dzięki właśnie obserwacjom Zołotnickiego i K. Meissena, który dawniej jeszcze trzymał je w akwariach, podczas swego pobytu w Syjamie, posiadamy dokładne wiadomości o życiu strzelczyka w niewoli.

Przede wszystkim należy przygotować im odpowiednią wodę, gdyż, jako ryby półmorskie, wymagają odpowiedniego dodatku soli lub wody morskiej; przy czym zawartość soli w wodzie nie powinna wynosić ponad 1%. Co zaś do samego akwarium, to raczej trzeba na ten cel przeznaczyć naczynie większych niźli mniejszych rozmiarów, biorąc pod uwagę wzrost ryb. Potem nie należy zapominać o tym, żeby woda miała, odpowiadającą warunkom naturalnym, temperaturę, najlepiej 22 — 25° C. Chociaż u Zołotnickiego czuły się doskonale przy 19° C., to jednak już przy 15° C. stawały się mało ruchliwe i przestawały jeść.

Co zaś do pokarmu, to powinien się on składać z much, komarów, mrówek i innych owadów. W niewoli poza owadami, przyuczone, jedzą również maleńkie kawałki mięsa, jeżeli mogą je zrzucić przez pryskanie na nie wodą lub też jeśli mogą je schwytać w pobliżu powierzchni wody. Nie gardzą również i małymi rybkami. Zołotnickij pisze, że najlepszym pokarmem dla nich są mrówki, lecz nie te wielkie, rude, które zawierają dużo kwasu mrówkowego, a małe, czarne, spotykane zazwyczaj na drzewach.

Te czarne mrówki mogą one spożywać bez końca, z wielkim apetytem. Zaznaczyć tu jednak należy, że strzelczyki i te mrówki jedzą niechętnie, o ile przedtem nakarmiły się one słodką wydzieliną mszyc. Dlatego też należy łowić nie te mrówki, które schodzą z drzewa, a wchodzące na nie.

Najlepiej łowić mrówki za pomocą trawki z kioskiem na końcu, zmoczonym w słonej wodzie, zbliżając go do idących mrówek, które natychmiast wpełzają na trawkę. Trawkę wraz z wędrującymi po niej mrówkami, umieszcza się nad akwarium.

Oprócz mrówek jedzą z wielką ochotą długonogie komary (Tipula), muchy i niektóre nocne motyle, które z zadziwiającą zręcznością zestrzeliwują przy sztucznym świetle (wieczorem).

W ogóle trzeba dodać, że strzelczyki jedzą tylko poruszający się żywy pokarm. I jeżeli owad nie rusza się, to może leżeć całymi godzinami w wodzie i rybka go nie tknie.

Zimą, gdy brak wyżej wymienionego pokarmu, można je przyuczyć do zdobywania krwistoczerwonych larw komara Chironomus plumosus. Zołotnickij dawał im po 5 — 10 larw dziennie, przy czym robi uwagę, że należy koniecznie rzucać te larwy do akwarium, żywe, poruszające się (wijące się) i zawsze pojedynczo. Niestety, przy takim zimowym pokarmie strzelczyki oduczają się „od strzelania”. Stwierdzono, iż wszystkie próby, by zmusić je do tego, spełzły na niczym*).

Największym apetytem cieszą się strzelczyki wieczorem przed zachodem słońca.

W pierwszych dniach niewoli rybki są bardzo lękliwe i dzikie, to też przy zbliżaniu się do akwarium rzucają się wokół tegoż jak szalone i starają się ukryć wśród roślin wodnych. W tych dniach lęku rozbijają sobie pyszczki często o ścianki akwarium.

*) Czy jednak zamiast larw komara, które rybki chwytają pod wodą, co jest powodem oduczenia się od swego, ciekawego sposobu zdobywania pokarmu, nie należało użyć jako zimowego pokarmu drobnych prusaków lub karaluchów, umieszczając je na drążku nad akwarium.

Z czasem jednak oswajają się zupełnie, podpływają do ręki, która trzyma pożywienie i wyrywają je, wyskakując z wody lub pryskają na nie wodą. Nie tylko, jak pisze Meissen i Zołotnickij, poznawały ich strzelczyki, gdy dawali im pokarm, ale nawet jak gdyby rozróżniały, kiedy się zbliżali ich opiekunowie, a kiedy obcy ludzie. A przynajmniej były mniej lękliwe i przerażone przy zbliżaniu się swych opiekunów, niż przy zbliżaniu się ludzi obcych. Zołotnickij opowiada, że strzelczyki szczególnie boją się hałasów i to do tego stopnia, że aż rozbijają sobie pyszczki do krwi, lub co jest jeszcze gorsze, zaczynają się kręcić w kółko z nadzwyczajną szybkością na podobieństwo opadających jesienią liści z drzew. To kręcenie się kończy się najczęściej bardzo smutnie: rybki przewracają się do góry brzuszkiem i potem długo nie mogą wrócić do normalnego stanu i większość z nich umiera na drugi dzień.

Kiedyś Zołotnickij zapomniał wstawić akwarium ze strzelczykami do pokoju na noc, jak to czynił zazwyczaj i zostawił je na tarasie, gdzie z rodziną spożywał kolację. Przyniesiono lampę i postawiono ją akurat przy akwarium ze strzelczykami. Wieczór był spokojny, bardzo ciepły, podobny do tropikalnego, a matowe światło lampy, z dużym kulistym kloszem zaczęło przyciągać zewsząd masę różnych komarów, much, muszek i ciem. Wszystko to zaczęło krążyć nad akwarium. Trzeba wtedy było widzieć, co się działo ze Strzelczykami, które ze spokojnie dotąd pływających rybek, stały się dziwnie podnieconymi, pluskały się po wodzie, rzucały jak oszalałe, pryskały wodą na wszystkie strony, a nawet wyskakiwały z wody, starając się schwycić łatające nad niemi owady. Wszystko wskazywało na to, że nareszcie znalazły się w warunkach takich, jakie mają w ciepłe noce w ich ojczyźnie. Światło lampy odgrywało w tym wypadku rolę księżyca.

Rzucały się przy tym na upolowane owady z taką chciwością i połykały tak wielkie ćmy, że nie można było wyjść z podziwu, patrząc na to. W rezultacie tak się strasznie objadły tego wieczora, że Zołotnickij ze strachem oczekiwał następstw tej uczty, ale wszystko przeszło szczęśliwie i na drugi dzień ryby były zupełnie zdrowe i przybrały swe najżywsze barwy.

Meissen pisze, że ludzie, przyglądający się strzelczykom, są opryskiwani przez nie często kroplami wody. Szczególnym upodobaniem cieszę się usta, nos, uszy lub oczy. Miarą pewności i szybkości „strzału” może być ta okoliczność, że się nie jest w stanie zdążyć zamknąć oka, co jest poniekąd czynnością instynktowną, choć się widzi strzelczyka, celującego z odległości 90 cm. i choć się wie, że za chwilę oczekiwać należy kropli wody, która padnie na gałkę oczną.

Strzelczyki odznaczają się dużą zmiennością barwy ciała i płetw, zależnie od warunków, w jakich się znajdują i według Zołotnickiego w zmianie tej czytać można jak w księdze, czy ryba jest w dobrych, czy złych warunkach itd.

Przy świetle lampy wieczorami przybierają barwę jasną, zielonkawą, podobną do barwy wody morskiej. Jeżeli teraz przykryć akwarium z niemi kartonem, to barwa ta ustępuje miejsca normalnemu, pręgowatemu ubarwieniu (bardziej kontrastowemu). Wystarczy jednak znów zdjąć karton z akwarium, by ryby momentalnie przybrały jasną zielonkawą barwę bez pręgowania. Takie same zielonkawe ubarwienie strzelczyki przybierają, jeżeli woda staje się zbyt słodką, lub też kiedy się zbytnio objedzą, przy czym czarne pręgi stają się białe. Przy przestrachu barwa zielonkawa przechodzi w coraz jaśniejszą aż do białej włącznie. Taką samą bladą barwę ryby przybierają i w tym wypadku, gdy akwarium z niemi stoi przez długi czas w ciemnem miejscu i przy zbyt niskiej temperaturze. Jeżeli natomiast strzelczyki są zbyt głodne, to matowe łuski na brzuchu ciemnieją i miejscami stają się zupełnie czarne. Charakterystyczna, hakowato wygięta plama (pręga) na płetwie grzbietowej znika zupełnie, jeżeli ryba źle się czuje (lub woda jej nie odpowiada). I dlatego, jak tylko plama ta staje się bladą, to jest to pewną oznaką złego samopoczucia ryby i należy szukać przyczyny, która wywołała ten stan. Czarna obwódka płetwy podogonowej jest jeszcze czulszą. Można według niej poznać czego rybom brakuje. Jeżeli w wodzie jest za mało soli, to jest jeśli jest zbyt słodką, czy też zanadto chłodną, to obwódka ta znika zupełnie, przy czym płetwa ta z jaskrawo cytrynowo-żółtej staje się brudno zielonawo-żółtą i nieprzezroczystą. To samo ma miejsce, jeżeli ryba zanadto się obje. W tym wypadku płetwa podogonowa również niema zupełnie obwódki, która w miarę usunięcia i osłabienia tych przyczyn rozszerza się coraz bardziej, aż wreszcie dochodzi do swej maksymalnej szerokości, to jest do ¾ całej płetwy.

Zdarzają się i takie wypadki, że czerń obwódki przesuwa się ku górze; wtedy brzegi płetwy (poprzednie miejsce gdzie znajdowała się obwódka) stają się żółtawo-zielone. Takie przesunięcie się obwódki ku górze oznacza bardzo silny brak tlenu, lub trudną do zniesienia dla ryb zbyt niską temperaturę.

O rozmnażaniu tej niezwykle ciekawej ryby dotąd nic nie wiemy, a być może że i ta dziedzina jej życia posiada interesujące szczegóły.

Linki: http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/docmetadata?id=12587&from=publication

 

 

 

Sidebar